piątek, 3 czerwca 2016

| 2 | "You can come to me"

| Ross |
Po wzięciu orzeźwiającego prysznicu, ubrałem się we wcześniej przygotowane ubrania i wyszedłem z łazienki. Po drodze do kuchni na głowę naciągnąłem swoją czarną czapkę, z którą praktycznie się nie rozstaję. Po prostu zżyłem się z nią i towarzyszy mi od pierwszego koncertu.
Po wejściu do pomieszczenia powitał mnie piękny zapach naleśników, przygotowanych przed Rydel. Ona to umie gotować. Bardzo smakuje mi jej jedzenie, ale najlepsze robi właśnie pancakes’y. Od razu zasiadłem do stołu i wraz z resztą rodzeństwa zacząłem dyskutować o nowych pomysłach na piosenki. Kiedy blondynka podała gotowy posiłek, wszyscy zabrali się do jedzenia.
- Pyszności – powiedział z pełnymi ustami Rocky, a nasza siostra uśmiechnęła się szeroko.
- Wznieśmy toast za kolejny sukces! – Riker uniósł szklankę z sokiem jabłkowym w górę, a więc reszta zrobiła to samo. Ja tylko się zaśmiałem. Puknęliśmy naczynia o siebie i jednym duszkiem wypiliśmy ich całą zawartość.
- Jak ja kocham sok jabłkowy – powiedział brunet, wlewając sobie kolejną dawkę napoju.
- Tylko się nie upij.
- Spokojnie, będę uważał. Czy ja kiedykolwiek byłem pijany od czegoś, w czym nie ma alkoholu?
- A co było wtedy, kiedy wypiłeś za dużo mleka? Na drugi dzień miałeś kaca. – zaśmiała się Delly i spojrzała na mnie – a ty gdzieś się wybierasz, że się tak wystroiłeś? I w dodatku na czarno!
- Chciałem wyjść na spacer. Wiesz.. Zrelaksować się, odpocząć, spędzić trochę czasu samemu – oparłem się o krzesło i skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej.
- Coś Ci jest, że chcesz być sam ze sobą? – spytała widocznie zatroskana.
- Nie! Nic z tych rzeczy! Po prostu… Przebywając trzy miesiące bez przerwy w czyimś towarzystwie jest męczące. Kilka razy chciałem się oddalić, pomyśleć, ale wy byliście przy mnie, potem na koncertach dużo fanów było, a potem znowu i tak w kółko.
- Mogłeś powiedzieć, że z nami jest Ci źle – mruknęła, a jej szeroki uśmiech rozświetlający każdy dzień zniknął. Nie lubiłem, kiedy się smuciła. Mój nastrój automatycznie się pogarszał, widząc ją w takim stanie.
-  Ale ja tak nie… - nie dokończyłem, ponieważ dialog przerwał mi Rocky.
- Braciszku.. A ja Cię tak wiele nauczyłem… - teatralnie otarł łzę z powiek.
- Ale… - tym razem Riker się wtrącił.
- Musisz być z nami szczery! Jak mamy być kapelą, skoro nie rozmawiamy ze sobą otwarcie?
- Dajcie mi dokończyć! – podniosłem głos, a rodzeństwo jak na zawołanie się uciszyło.
- Przepraszam – powiedzieli równo, a ja westchnąłem cicho.
- Wasze towarzystwo mi wcale nie przeszkadza. Czasem mam takie dni, w których jestem cicho albo mam zły humor i nie chcę psuć go wam. A czasem… Czasem po prostu tęsknię… Za… - przerwałem, spuszczając głowę w dół. Strata rodziców wyryła mi bliznę na sercu, której nie mogłem się pozbyć. Byli dla mnie bardzo ważni. To oni zachęcili mnie do śpiewania, gry na gitarze. Dzięki nim otworzyłem swój talent przed innymi. Pchnęli mnie na scenę, abym robił to, co było mi od początku mojego życia przeznaczone. Jestem im za to niezwykle wdzięczny, ale nie zdążyłem się odwdzięczyć.
- Ross… - na moim ramieniu spoczęła dłoń blondyna. – pamiętaj, że nasi rodzice zawsze z nami będą. Nie ważne, czy tu, czy tam. Nie możesz ich już zobaczyć, ale masz ich w sercu.
On miał rację. Nie mogę zbytnio o tym myśleć. Muszę się cieszyć z tego, co mam. A mam wspaniałe rodzeństwo, cudowną dziewczynę i przyszłość, o której każdy mógłby sobie pomarzyć. Osiągnąłem to dzięki ciężkiej pracy i upartemu dążeniu do celu.
- Dzięki za to, że przy mnie jesteście. Bez was nie dałbym sobie rady. Kocham was – powiedziałem z lekkim uśmiechem i przytuliłem ich.
Po jakimś czasie wyszedłem na dwór, mając na swoich plecach gitarę. Robiło się już ciemno, więc postanowiłem przejść się na plażę. Dawno tam nie byłem, a uwielbiam oglądać zachodzące na horyzoncie słońce. Zaciągnąłem się mocno świeżym powietrzem i zamknąłem oczy.

Życie jest jednak piękne.

Podniosłem powieki do góry i podszedłem bliżej brzegu. Uważałem, aby przypadkiem woda nie zamoczyła mi butów. Jest to nieprzyjemne uczucie, którego nie chciałem doznać. Usiadłem na piasku obserwując łagodne ruchy fal. Natura jest taka inspirująca, że mógłbym siedzieć tutaj godzinami, a nawet całą noc. Nie mogłem sobie na razie na to pozwolić, ponieważ rodzeństwo prawdopodobnie by się o mnie martwiło. Wziąłem gitarę do rąk i opuszkami palców zacząłem ciągnąc za struny, tworząc różne dźwięki.
- Hej. – kiedy przerwałem na chwilę grać na instrumencie, usłyszałem czyiś głosik. Taki sam dzisiaj już słyszałem. Czy to nie przypadkiem…
- Laura? – podniosłem głowę do góry, spoglądając na jej oblicze. – co tu robisz?
- To samo co ty. Oglądam zachód słońca i delektuję się tym widokiem. – teraz wyglądała na bardziej wyluzowaną niż wcześniej.
- Usiądź. – poklepałem ręką miejsce obok siebie, a ona widocznie się zakłopotała.
- O-O-Okej – jąkała się i posłusznie wykonała polecenie.
Zapanowała między nami cisza, którą po chwili przerwałem.
- Wyluzuj się – powiedziałem do niej, a ona szybko na to zareagowała.
- Jestem! Nawet nie wiesz jak bardzo! – krzyknęła, a ja spojrzałem na nią i szeroko się uśmiechnąłem.
- Właśnie widzę.
- Wiesz.. Nie łatwo jest rozmawiać ze swoim idolem… - mruknęła cicho, bawiąc się kosmykami włosów.
- Jestem twoim idolem? – spytałem, udając zdziwionego.
- Tak. To znaczy… Ty i ogólnie R5. Bardzo.. Bardzo mi się podobają wasze piosenki i ogólnie jesteście strasznie słod… - zakryła usta ręką.
- Rozumiem. – zaśmiałem się. – też mam swoich idoli. Kiedy poznałem jednego z nich, też ciężko mi się z nim rozmawiało. Ale w końcu się rozluźniłem i.. Jakoś poszło.
- Nie wątpię – szepnęła, a ja się wyprostowałem.
- Przy mnie możesz zachowywać się normalnie. Przecież nie zmieni się moje pierwsze wrażenie o tobie. – wzruszyłem ramionami.
- Masz swoje pierwsze wrażenie o mnie? – spojrzała mi w oczy.
- Tak – odpowiedziałem krótko.
- Powiedz mi jakie!

Pierwsze wrażenie o tobie?
Że jesteś śliczna i urocza.


- To tajemnica. – uniosłem brwi w górę.
- No way! Chyba nie wyszłam na idiotkę, jak was spotkałam?
- Nie, no coś ty.
Rozmowa trwała w najlepsze. Trochę lepiej się poznaliśmy, a ja nadal nie mogłem odpowiedzieć na wcześniej zadane pytanie. Co jest w niej takiego, co przyciąga moją uwagę?
Nastała późna godzina i trzeba było już się zbierać do domu.
- Może Cię odprowadzić? – zaproponowałem, a ona pokiwała głową.
- Wiesz, to niczym spełnienie marzeń, jednak nie chcę Ci się narzucać. Może następnym razem. – uśmiechnęła się szeroko.
- Mam pytanie. – spojrzałem jej w oczy.
- Jakie? – spytała.
- Skąd wiedziałaś, że lubię spacerować późnym wieczorem po plaży? – moje kąciki ust wysoko się podniosły, a ona zrobiła się cała czerwona.
- Przeczytałam w internecie. – zaśmiała się nerwowo. – muszę już iść. – odwróciła się i odeszła.
- Dobranoc – powiedziałem cicho i skierowałem się do domu. Po dotarciu przebrałem się w piżamę, składającą się tylko z długich, dresowych spodni, umyłem zęby i położyłem się do łóżka. Powspominałem dzisiejsze wydarzenia i nawet nie zauważając kiedy, oddałem się w objęcia Morfeusza.

-------------------------------------------------------------------------------------

Kolejny rozdział za nami!
Wena dzisiaj dała mi kopa i oto pojawił się nowy rozdział.
Myślę, że następny pojawi się niebawem.
Do zobaczenia!


3 komentarze:

  1. Cudowny rozdział!
    Widać, że wena ci dopisuje. :) Dobrze, że założyłaś bloga, bo widzę, że masz talent do pisania.
    Czekam na next. :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Znalazłam twojego bloga dzisiaj i nie mogę się od niego odciągnać :)
    Dawaj szybkiego nexta :)

    http://fasionsstyle.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń